Ogłoszenia

Rozdziały pojawiają się nieregularnie!

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 7

Te trzy dni minęły bardzo szybko. Mei wróciła.
Wiem, że się cieszysz.
Bardzo, kochana, bardzo.
Niestety nauczyciele nie odpuszczali, coraz więcej zadań domowych a ja pogorszyłam się w nauce.
To nie moja wina, nie zwalaj na mnie.
Nawet nie mam zamiaru... bo i tak na końcu byłoby w chuj źle.
No.
Westchnęłam i wróciłam do pisania pracy domowej z zielarstwa. Nie ogarniam zielarstwa...
Ty niczego nie ogarniasz...
I KIJ Z TYM!
- Z czym? - Lily popatrzyła na mnie dziwnie.
Spojrzałam na nią, a Mei w mojej głowie miała niezłą polewkę.
- Z... niczym... - wyszeptałam i powróciłam do pisania.
Zabiję cię.
Też cię kocham~!
~*~
Tak czy inaczej, wszystko mnie irytowało. Lekcje, nauczyciele, ludzie, pokoje, książki... 
Kij, robię sobie wolne. Nie idę do szkoły, ja wam to mówię.
- Alice, idziesz? - usłyszałam jakiś głos.
- Tak... już... - powiedziałam cicho i skończyłam się pakować.
Ale żeś nie poszła...
Zamknij. Się.
Ej, spodobało mi się bycie tobą. Proszę cię... Jeden dzień. Nic już nie wymyślę złego... po prostu chcę to znowu poczuć.
No... no ja nie wiem.... obiecujesz, że nic nie wymyślisz głupiego?
Obiecuję. Tylko ten jeden dzień.
Dobra.
~*~
*oczami Mei*
Yay, jak dobrze jest mieć ciało! Mogę się ruszać i...
I właśnie upadłam. 
Au, boli mnie dupa. Tak porządnie boli. Tak nawet bardzo porządnie. (Jak po porządnym analu! To był anal, mój drogi padawanie! Z podłogą, ale jednak! /Nie zabijać debilnego stworzenia zwanego Des! ~Des)
No dobra, nieważne.
Wstałam i spojrzałam w lustro.
Jeju, jak ja wyglądam. Zero makijażu, zero ładnej fryzury, jakoś tak normalnie wyglądam. Nie, ja idę coś zmienić.
Jak powiedziałam, tak zrobiłam, poszłam do łazienki w celu zmienienia swojego wyglądu.
- Alice, gdzie idziesz? - spytała jakaś dziewczyna.
- Przyjdę na lekcje później. I dzisiaj mów na mnie Mei~! - uśmiechnęłam się do niej po czym zamknęłam w łazience.
No dobra... czas działać!
Tylko nie zniszcz mi ubrania.
Alice, miałaś sobie iść!
***
Zdjęłam ten cholerny bandaż z oka i zaczesałam na niego włosy. Zrobiłam sobie boczny przedziałek i jeszcze umocniłam je żelem. Usta pomalowałam czerwoną szminką, zrobiłam sobie kreski i pomalowałam rzęsy tuszem. Mundurek jednak został, ale od razu po lekcjach go zdejmuję, korzystam z ciała.
Miałam dzisiaj na szczęście tylko dwie lekcje, to od razu poszłam na ostatnią. Była to transmutacja z Krukonami.
Usiadłam na swoim miejscu, siedziałam obok Jamesa.
Jak wszedł do sali to padł. Tak samo jak reszta, w tym również Lily i Stella.
- Alice, to ty? - usiadł obok mnie przyglądając się.
- Dzisiaj mówcie na mnie Mei~! - uśmiechnęłam się do nich.
- Czasami masz koszmary i cicho szepczesz to imię... na pewno wszystko dobrze? - Lily popatrzyła na mnie zmartwiona.
- Naprawdę wszystko ze mną w porządku. Jutro i tak wrócę do normy...
Robisz mi burdel w życiu, wiesz?
Przecież mówiłam, byś sobie poszła.
***
Twoje życie, Alice, to jedna wielka nuda.
Wiem. I co z tego?
A to, że rozruszam je~! Wkurzasz mnie tym swoim nołlajfieniem i tyle.
Rób co chcesz.
Tak właśnie będzie. Będę robić co chcę, wcale cię nie słuchając. A teraz idź już spać, nie będę tracić czasu na dyskusje~!
Gdy to jej odpowiedziałam poszłam w kierunku pokoju wspólnego. Już popołudnie, więc zostało mi bardzo mało czasu dzisiejszego dnia. Miałam tylko dwadzieścia cztery godziny, a spożytkowane było 99% całości. Szkoda, fajnie jest mieć ciało... co nie zmienia faktu, że jeden dzień to jeden dzień. Akurat ja jestem słowna.
- Siemano~! - krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam całą grupę Huncwotów. Wepchnęłam się między Syriusza a Jamesa na kanapę.
- Cześć... - spojrzeli na mnie trochę zdziwieni. Tak w ogóle, to razem wyglądali słodko... tak słodko, że mam ochotę ich w coś wrobić. Tak, tak samo Mei i Alice mają duszę yaoistki.
- Co wy tacy zakłopotani? - zapytałam. Rzeczywiście cała szóstka (bo jeszcze Lily i Stella) wlepiały we mnie wzrok.
- Po prostu trochę dziwnie z taką odmienioną Alice... - zaczął Lupin, ale mu przerwałam.
- Nie Alice, tylko Mei... - westchnięcie. - Dzisiaj nie jestem Alice, tak to wygląda.
- Ale w sumie ciekawi mnie, dlaczego tak drastycznie zmieniłaś osobowość? - Stella przekrzywiła głowę patrząc w moje oko.
Tylko im nic nie mów...
Luzik, znasz mnie.
- Tego nie mogę wam powiedzieć, próbujcie u Alice~! - uśmiechnęłam się do nich, po czym wstałam. - A tak przy okazji, James, Syriusz, chcecie wyzwanie?
- Jakie?
- Powiedzcie tylko, czy chcecie, nagroda będzie zadowalająca.... no chyba że się boicie.
- Niczego się nie boję! - krzyknął Potter. - Cokolwiek to będzie - zrobię to.
- W takim razie... - na mej twarzy zagościł szatański uśmiech. - Pocałuj Syriusza w usta~!
Ich miny są bezcenne, no nie Alice?
Jesteś szatanem.
Mimo to słyszę zadowolenie w twoim głosie.
Cóż, ich miny były serio bezcenne. Zdziwienie lvl imposibru.
- Co ma zrobić?! - Syriusz się nieźle wkurzył, ło matko córko tak się boję...
- Co... co mam zrobić? - wydukał okularnik.
Czy mi się zdaje, czy Lily patrzy na mnie takim wzrokiem, że mogłaby zabić?
<i>Nie, nie zdaje ci się.</i>
- Przecież słyszałeś~! Masz go po-ca-ło-wać. Chyba, że się wstydzisz...
- N-nie!
Przysunął się do czarnowłosego i pocałował go. Wtedy skończył się mój czas. Świadomość odpłynęła.
***
*oczami Alice*
Otworzyłam szybko oczy, wiedziałam co się stało, wiedziałam czemu leżę na podłodze. Ale zostawiając władzę Mei było łatwiej... jakoś tak nie musiałam się o nic martwić... że kogoś zranię, coś powiem i tak dalej.
Musisz częściej oddawać mi władzę~!
Chyba tak zrobię.
- A...Mei? - wkurwiony uke Jamesa czyli Syriusz pochylał się nade mną.
- Nazywam się Alice. - podniosłam się o własnych siłach, po czym spojrzałam w lustro stojące obok. Zaśmiałam się bardzo cicho. - Mei... coś ty ze mną zrobiła? - spytałam jakby powietrze.
Z wyglądem nic trwałego, ale coś się stało z twoim charakterem, czyż nie?
Czułam jej radość. Chyba nawet ją polubię.
***
KONIEC. 
Przepraszam za to gówno. Przyznaję się do tego, więcej nic nie pamiętam i za wszystko żałuję.
~Stalker Jud.

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 6

Słońce.
Ciepły powiew wiatru.
Dziecięcy śmiech.
Pięcioletnia dziewczynka biegała boso po trawie. Długie włosy sięgały jej do połowy pleców, a biała sukienka delikatnie falowała przy każdym ruchu. 
- Stella, zaczekaj! - krzyknął za nią lekko piskliwie kilka lat starszy chłopak. Ona się zaśmiała i pobiegła dalej, a on za nią. Po chwili dobiegła pod wielkie drzewo, zrobiła obrót i lekko opadła na trawę śmiejąc się.
- Wygrałam! - ucieszyła się wyrzucając ręce w górę. 
- Oszukiwałaś! - zaprotestował chłopak stając nad nią z nadąsaną minom.
- Wcale nie, to ty jesteś fajtłapą! - pokazała mu język. 
- Wcale tak! - kłótnia trwała w nieskończoność.
***
Obudziłam się z twarzą ukrytą w poduszce, a w mojej głowie cały czas brzmiało "Wcale nie", "Wcale tak". Chwila, co się dzieje? Spaaaaać! Tak bardzo chcę spać! Ale nie, jestem głodna! Co się dzieje? Jaki jest dzisiaj dzień? Moment... Jest sobota! Taaak, weekend! Może jednak nie powinnam się cieszyć? No tak, Alice pobiła Jamesa, zrobiła się z tego jakaś telenowela, wmieszał się Ślizgon... Pamiętałam jeszcze coś, że Syriusz sugerował, że Lily chce go zabić samym spojrzeniem... I nie wiem, dziwnie się zachowywali. Wszyscy dziwnie się zachowywali.
- Ja pierdolę. - wymamrotałam w poduszkę.
To pierdol. Tak, odpowiedziałam sama sobie. Tylko co pierdolić?
...
Jestem zdecydowanie za bardzo zdemoralizowana. Chyba, że to ja demoralizuję innych. Whatever... 
Zwlekłam się z łóżka. Dosłownie! Nie dość, że prawdopodobnie przypominałam zombie to ruszałam się jak zombie. Wyciągnęłam z kufra jakieś ciuchy i zniknęłam za drzwiami łazienki. Spojrzałam na siebie w lustrze, wyglądałam jakby na głowie jakiś szurnięty gołąb uwił mi gniazdo. Świetnie, zanim rozczeszę włosy ktoś odnajdzie Komnatę Tajemnic. 
Szybko zrzuciłam z siebie ciuchy i weszłam pod prysznic. Przymknęłam oczy kiedy ciepła woda zaczęła po mnie spływać. Wyciągnęłam rękę przed siebie przez chwilę przyglądając się przeźroczystym kropelką na mojej skórze po czym sięgnęłam po szampon i zaczęłam myć włosy. Oczywiście nie ruszyłam się do czasu, aż nie skończyła się ciepła woda. Kiedy poczułam, że robi mi się trochę chłodniej zakręciłam kran i wyszłam przy okazji wycierając się miękkim ręcznikiem. W drugi zawinęłam włosy, z których woda ściekała na podłogę. 
Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się ubierać. Założyłam czarne jeansy i czerwoną koszulkę na szerokich ramiączkach, a na nią czarną kurtkę na guziki. Potem przez chwilę bawiłam się z założeniem na nogi czarno - białych trampków do kolan. Jakimś cudem włosy już trochę zdążyły mi wyschnąć, więc szybko je rozczesałam, pomalowałam oczy czarną kredką i wyszłam z łazienki. 
Nie rozglądałam się po dormitorium, mało mnie to interesowało. Była sobota, chciałam iść do Hogsmeade z Jamesem i Syriuszem. Peter mało mnie interesował, a Luniak pewnie spędzi pół dnia z nosem w książkach. A reszta? No sytuacja między Syriuszem a Lily z niewyjaśnionych powodów była jeszcze bardziej napięta niż normalnie, a James chyba wolał nie ryzykować kolejnego pobicia. 
Zbiegłam na klatkę schodową i ruszyłam prosto do dormitorium Huncowotów. Wpadłam do środka tego jakże tajemniczego pomieszczenia. Oczywiście epicki bajzel... Oj, przepraszam, epicki chaos zdążył się trochę powiększyć. Miałam wrażenie, że jakaś czekoladowa żaba przeskoczyła z jednej kupki ciuchów na drugą. Na pierwszym z brzegu łóżku spał Glizdogon, a przynajmniej dało się to wywnioskować z tego, że dalej zauważyłam Remusa, który zasnął z książką. Zauważyłam, że jedno łóżko było puste, ale za to na następnym... Ledwie powstrzymałam się od śmiechu. 
James Potter i Syriusz Black spali razem na ostatnim łóżku. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale wyglądało to nawet słodko. To znaczy śpiący Syriusz przypominający niewinne dziecko zawsze był słodki, ale z Jamesem... Kurwa, mózgu, gdzie ty się podziewasz?! Dobra, nieważne. Bardziej mnie zastanawiało jak to się stało. Nawet się nie przebrali. Jeżeli urządzili sobie imprezę beze mnie to zacznę mordować! Przysięgam! Gdzie dostanę tasak?! 
Po cichu zakradłam się do ich łóżka zastanawiając się jak tu brutalnie ich zbudzić. Gdyby mieli kaca mogłabym się wydrzeć, ale nigdzie nie widziałam nawet trochę opróżnionej butelki Ognistej, chociaż wiedziałam, że gdzieś ją chowają. Drugą opcją było zrzucenie ich z łóżka, ale tutaj potrzebowałabym współwinnego do pomocy. Zostawała trzecia opcja. Wyciągnęłam z tylnej kieszeni różdżkę i z perfidnym uśmiechem nakierowałam ją na ich twarze.
- Aguamenti. - mruknęłam, a z końca magicznego przedmiotu wystrzelił strumień lodowatej wody idealnie trafiając śpiące królewny. 
Obaj od razu się wybudzili wrzeszcząc coś niezrozumiałego. James został zrzucony z łóżka przez Syriusza, który poleciał zaraz za nim. I wcale nie miałam skojarzeń kiedy wylądowali na sobie. No tak, leżą na sobie cali mokrzy... Nie wytrzymałam i zaśmiałam się głośno opierając się o kufer jednego z nich. 
- Stella, kurwa mać, nie masz co robić?! - zawołał Syriusz podrywając się z Jamesa. Nie potrafił ukryć, że jest cały czerwony co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. 
- Bez was? Wybaczcie, że przerwałam wam amorki, ale muszę z kimś się wybrać do Hogsmeade. - odpowiedziałam bawiąc się różdżką.
Teraz oboje wstali. Dwaj mokrzy Huncwoci z niezbyt zadowolonymi minami stali nade mną, a ja nie mogłam przestać się śmiać. Syriusz spojrzał na Jamesa porozumiewawczo po czym szybko chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął mocno do ściany. Nadal się śmiałam, chociaż teraz nie powinno mi być tak do śmiechu. Tak oto znalazłam się w bardzo dwuznacznej sytuacji z najseksowniejszym chłopakiem w szkole, który przed chwilą spał ze swoim najlepszym przyjacielem i nie mogłam przestać się śmiać.
- Łapciu, oboje wiemy, że mnie nie przelecisz. - powiedziałam starając się jakoś zapanować nad rozbawieniem.
- Jesteś pewna? To wcale nie jest trudne, rozebrać cię, rzucić na łóżko... - zaczął wyliczać patrząc na mnie wyzywająco.
- Może i tak, problem zaczyna się gdzie indziej. Otóż mój drogi Syriuszu nie jestem jedną z tych latawic, które same przed tobą rozkładają nogi. Ja jestem twoją zajebistą przyjaciółką i oboje wiemy, że po czymś takim byłoby nam co najmniej dziwnie. - odparłam. - A teraz moi drodzy idźcie się ogarnąć i widzimy się w Pokoju Wspólnym, ewentualnie na śniadaniu jeżeli nie wytrzymam i pójdę się opychać. - dodałam odpychając do siebie Syriusza, który teraz nawet nie próbował ze mną walczyć.
I najzwyczajniej w świecie wyszłam z dormitorium zostawiając dwóch śpiących Huncwotów z dwoma nieogarniętymi zbokami.
~~~~
O ja pier... Strasznie długo nie pisałam ;-; Przepraszam jeżeli ktoś to czyta. Rozdział nieogarnięty, krótki i w ogóle jakiś taki dziwny ;-; James i Syriusz forevaaaaaaa! *-*