Już pierwsza część mojego planu by uciec legła w gruzach przez Remusa, który musiał ich obserwować. I to nie tylko on, bo Lily zaoferowała się do pilnowania nas, czyli Stelli i mnie, co spotkało się z jękiem Jamesa. Chłopak miał chyba nadzieję, że Lily chce TYLKO jego mieć na oku*. To co on robił było żałosne. Miłość jest niepotrzebna.
Tak...? Myślałam, że zawsze chciałaś doświadczyć uczucia miłości...
Zamknij się.
Ha ha, chyba mam rację, skoro każesz mi się zamknąć. Boisz się przyznać?
Nie, po prostu mnie irytujesz, a jedyny mój odpoczynek od ciebie to jest wtedy gdy się uczę, albo odpływam, więc... zamknij się.
Chyba śnisz, że mam cię nie dręczyć!
Śnić jeszcze nie śnię... oj siedź cicho!
Właśnie jeszcze ona mnie musi irytować. Nazwałam ją Mei... albo ona sama się tak nazwała. Jest czymś w rodzaju alter ego i gdy mnie dręczy mam walnąć się w ścianę... skoczyć z mostu... wymieniać dalej?
Nie.
Wyjdź...
- Alice, wszystko dobrze? - spytała Lily.
Tak, wszystko dobrze, siedzę skulona na ławie w Wielkiej Sali i trzymam się za głowę, a na twarzy mam wypisany jeden wielki wnerw.
Wszystko dobrze, nadzwyczaj dobrze.
No właśnie, przecież z tobą zawsze jest dobrze. Nie chodzisz wcale do psychiatry, nie... jesteś zdrowa na umyśle.
Jesteś powodem połowy moich wizyt, a wciąż nie wiem jak się ciebie pozbyć.
Beze mnie ty nie istniejesz.
I to mnie martwi...
Opowiadałam psychiatrze o Mei. Próbował mi pomóc nie zwracać na nią uwagi, ale oczywiście to pomóc nie mogło.
Nie jesteś słaba psychicznie - powtarzał mi. - Jesteś tylko zagubionym dzieckiem w wirze życia.
Jak ja jestem zagubiona to on jest watą cukrową.
Szczerze mi ją przypomina, przez jego... hm... tuszę.
Mówiłam ci już byś się zamknęła.
Nawet nie zauważyłam, że już na stołach pojawiło się jedzenie.
Kolejny moment, gdy mam wolne od niej. Chociaż i tak mało jadłam. Coś w stylu anoreksji? Nie. Nie chciałam się najadać, gdyż sierociniec jest biedny i potem człowiek czuje się głodny. Wolałam jeść mało i głodować normalnie, niż potem bardziej.
Spoglądnęłam na Jamesa i Syriusza. Mieli górę jedzenia na talerzach i to chyba była dopiero połowa ich porcji.
Ja zadowoliłam się kawałkiem ciasta dyniowego. Nie powiem, że nie kusiła mnie większa porcja, ale... mówiłam już o tym wcześniej.
Kolejna cecha mojego charakteru - nie lubię się powtarzać. Jak ktoś mnie nie słuchał, no cóż, jego strata. Ja nie mówiłam tego kolejny raz. Potem się ludzie na mnie denerwują, a ja nie wiem dlaczego... no przecież nic nie zrobiłam...
Szybkim krokiem udałam się za resztą do dormitoriów. Oczywiście tak jak myślałam, Huncwoci chcą zrobić małą "imprezę", a raczej "spotkanie" naszej szóstki w pokoju wspólnym. Peter od razu spasował... chciałabym móc tak jak on, powiedzieć nie i nie!
Ale gdy chciałam iść do dormitorium zatrzymał mnie Syriusz i James, którzy siłą mnie tam zaciągnęli.
I tym sposobem siedziałam przy kominku oparta o ścianę z nogami podkulonymi i uważnie ich słuchałam. A przynajmniej próbowałam. James dyskutował z Remusem, a Black z dziewczyną.
Zauważyłaś, że jesteś im niepotrzebna...?
Nie jestem niepotrzebna... to moi przyjaciele...
Ale musisz przyznać, że nikt się tobą nie interesuje... daj mi na chwilę pokierować tym ciałem... byłoby inaczej.
Prosisz mnie o to już któryś raz z kolei... chyba... na ile?
Kilka minutek... dosłownie...
Okey, Mei... ale dasz mi potem tydzień spokoju...
Każda minuta równa się jeden dzień.
Zgoda...
Poczułam uczucie lekkości... nic już nie widziałam.
~*~
Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy. Obraz rozmazywał się, ale już mogłam powoli odróżniać twarze. A raczej ich brak. Usiadłam i zobaczyłam Jamesa z podbitym okiem.
- C...co się stało? - spytałam słabo. Nie mogłam zbytnio się przyzwyczaić do tego uczucia bycia... hm... znowu sobą.
- Nie wiadomo dlaczego, wstałaś, zaczęłaś coś krzyczeć, śmiać się jak psychopata, a gdy do ciebie podszedłem walnęłaś mnie bardzo mocno, po czym zemdlałaś - poinformował mnie poszkodowany.
- Ile to trwało...?
- Trzy, cztery minuty...
Mei coś ty zrobiła?
Oczywiście się nie odezwała. Małpa jedna.
*a może nawet gdzie indziej? :3
***
Tak, wiem. Krótkie i beznadziejne... pisane na haju podczas oglądania tej <<klik>> całej serii. Można mieć odpierdziel xD.
Pozdrawiam Was i przepraszam za to coś...
Judith-chan vel. ruska menda xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz