- Co tak patrzycie? - zapytałam uśmiechając się głupio. Syriusz i James wymienili jakieś konspiracyjnie spojrzenia. Lunatyk miał ten znany mi wyraz twarzy mówiący "Nie, no, znowu mnie w coś władują!" a ja...jakimś cudem wskoczyłam na szczyt kanapy i przypatrywałam się wszystkim wymachując nogami. Może dla tego nienawidzę spódniczek, nie można wykonywać zbyt wielu ruchów nogami bo pokażesz za wiele. Niestety jako czarownica z czystokrwistego rodu byłam dość często zmuszana do takiego ubioru. Wiele razy spotykałam się z opieprzaniem mnie za nieodpowiednie zachowanie. Przez tydzień potrafiłam z pięć razy usłyszeć ten sam wykład o zachowaniu się, że nigdy nie znajdę sobie odpowiedniego męża jeżeli się nie zmienię i takie tam. Tak, moja kochana mama i siostry. Czemu jeszcze nie zwiałam z domu uprzednio kradnąc whiskey z domowego barku? Świetne podejście do życia w wieku szesnastu lat to podstawa! Oczywiście muszę przyznać, po tylu przyjęciach, na których bywałam z rodzicami trudno mi było powiedzieć, że nigdy nic nie piłam! Ha! Kiedy wszyscy starsi trochę wypili młodsza elita towarzystwa (no może kilku z nich lubiłam) szalała w najlepsze. Oj, znowu odbiegłam od tematu. Popatrzyłam po całej trójce. Syriusz akurat przekonywał Remusa do pomocy a James zniknął, pewnie poszedł po Pelerynę Niewidkę. Zagwizdałam głośno żeby zwrócić ich uwagę na siebie. No i kolejna czynność, której nawet nie powinnam znać jako...no nie chcę się powtarzać.
- Łapa gadaj o co znowu chodzi. - powiedziałam widząc ich pytające spojrzenia.
- Chcemy przerobić gabinet Filcha na tropikalną dżunglę. - odpowiedział beztrosko.
- Ooo widzę, że zaczynamy w wielkim stylu. - w moich oczach zabłyszczały iskierki ekscytacji.
- A jak inaczej, ale musimy czymś odwrócić jego uwagę. Mój mózg nagle przerzucił się na wysokie obroty, co było wielką rzadkością. Tylko w szczególnych przypadkach tak się starałam, a numer z Huncwotami był jednym z takich przypadków. James akurat wrócił do nas niosąc Mapę Huncwotów i swoją pelerynę. Uśmiechnęłam się diabelsko.
- Jamie! - chłopak stanął z pytającym wyrazem twarzy - Jak uważacie, czy jeleń wesoło hasający po korytarzu da radę wywabić starego Filcha z jego kanciapy? - zaproponowałam.
- Stel, jesteś geniuszem! - zgodził się ochoczo Łapa. James wyglądał na mniej zadowolonego, ale chyba po chwili do niego dotarło, że będzie miał świetną okazję do bezkarnego zdemolowania korytarza. Został jedynie nieprzekonany Luniak. Z nim będzie trudniej, w końcu był "tym rozsądnym".
- Słuchaj mnie teraz Lupin, będziesz pilnował czy Filch nie jest gdzieś w pobliżu kiedy ja i Syriusz będziemy robić swoje. Trzymanie mapy to żadne szkolne wykroczenie więc nasz grzeczny prefekt nie będzie miał wyrzutów sumienia co? - zeskoczyłam z kanapy. Tak, kiedy już z nimi współpracowałam byłam świetnym dowódcą.
***
Wrzaski Filcha i odgłosy tłuczenia przeróżnych rzeczy toczyły się po korytarzach. James był w swoim żywiole, w postaci jelenia biegał po korytarzu rozrzucając wszystko, co mu wpadało pod kopyta. Remus pilnował drzwi, a ja z Syriuszem bawiliśmy się w najlepsze przerabiając kanciapę woźnego na amazońską dżunglę. Akurat wyczarowałam jakieś krzaki. Chciałam się obrócić, ale wpadłam w pnącza zwisające z sufitu. Zaplątałam się i zawisłam metr nad podłogą.
- Syriusz, pomożesz? - mruknęłam wierzgając się w zielonych lianach. Łapa obrócił się, spojrzał na mnie i dosłownie przewrócił ze śmiechu. Black tarzał się po podłodze kiedy ja zwisałam nie mogąc się poruszyć. Świetnie, zawsze marzyłam o zostaniu ozdobą sufitową. - Przestań rżeć i mnie stąd ściągnij! - wydarłam się co skutecznie przywołało chłopaka do porządku.
- Oj nie marudź, byłabyś świetną roślinką. - Black wywrócił oczami podnosząc się na nogi.
- Ja ci zaraz dam roślinkę, kręci cię dendrofilia? - odpyskowałam.
- Czy ty coś sugerujesz? Wiesz, nie jestem pewien, czy chciałbym żeby moje dzieci dowiedziały się o jakichś przygodach w kanciapie Filcha. - zaśmiał się co trochę przypominało szczekanie psa. Tak, dendrofila z zoofilią. To takie normalne. Przynajmniej nie czułam się już taka odrętwiała po kolejnych okropnych wakacjach.
- Możesz sobie pomarzyć, że masz na coś szansę, nie szukam faceta. - pokazałam mu język- A teraz łaskawie mnie ściągnij.
- No już spokojnie księżniczko. - Black naprawdę świetnie się bawił. Wiedział, że nie znoszę jak nazywam mnie "księżniczką". Nie jestem jakąś rozkapryszoną lalunią, która leci na pierwszego, lepszego mięśniaka! Jak tylko mnie uwolni to tak go skopię, że mnie popamięta! On jest genialny! Rozerwał liany od dołu i oczywiście poleciałam w dół zanim się zorientowałam co się dzieje. I jak to się skończyło? A tak, że Remus zobaczył jak leżę na Syriuszu. Tak, bo ta pozycja wcale nie budzi podejrzeń.
- Nie chciałbym wam przerywać, ale Filch chyba wraca. - powiedział Luniak.
- To nie jest tak jak wygląda! - zawołałam podrywając się na nogi.
- Tylko wyciągałem ją z lian! - dodał Łapa.
- Jak sobie chcecie, powinniśmy wiać.
No i uciekliśmy we trójkę pod Peleryną Niewidką. Usłyszeliśmy jeszcze jak Filch wrzeszczy i przeklina wszystko, co znał. Wszyscy trzęśliśmy się ze śmiechu. Zatrzymaliśmy się przy posągu garbatej wiedźmy, gdzie umówiliśmy się z Jamesem. Wyszłam spod peleryny i usiadłam na oknie. Podciągnęłam nogi pod brodę i wyjrzałam za okno. Gwiazdy świeciły na niebie, Zakazany Las wyglądał jak wielka ciemna plama a z chatki Hagrida unosiła się stróżka dymu. Tak, teraz jestem w domu.
- I jak było? - rozległ się głos Jamesa. Chłopak podszedł do nas, we włosach miał gałąź Uśmiechał się jak szaleniec, a ubrania miał pomięte.
- Świetnie, Filch właśnie rwie sobie włosy ze łba. A tobie co się stało? - odpowiedział Syriusz.
- Musiałem zwiać do lasu, żeby mnie nie nakrył. - Potter wyciągnął gałąź z włosów.
~~~~
No więc...tak, miesiąc nic nie było, wybaczcie. Moja wena jest dziwna i wredna. No i jakieś takie dziwne to wyszło. Mam nadzieję, że da się coś z tego zrozumieć. Trzymajta się ludzie =)
~Lucy (dawniej Des)
~Lucy (dawniej Des)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz